Krótka, absurdalna historia o mężczyźnie, który siedzi na miejskiej latarni. Spotyka go kilku kolejnych bohaterów. Nikt, ani nic nie jest w stanie go sprowadzić na ziemię. Siedzenie na latarni okazuje się czynnością na tyle dziwną, że nie można przejść obok niej obojętnie. Metafora ludzkich relacji, istniejącej w nich nietolerancji, agresji i wzajemnego niezrozumienia.
Obejrzałem chwilę po 6 rano, więc idealnie się wpasowałem w klimat :)
I jakoś od razu skojarzyło mi się z pewnym opowiadaniem, do którego przeczytania przymuszono mnie na uczelni. "Bartleby, the Scrivener" to utwór XIX-wiecznego amerykańskiego pisarza, traktujący o człowieku równie wyobcowanym, który całemu światu...