Cały film bardzo dobrze trzymał w napięciu, stworzył mroczną atmosferę. Każdy mógł być terrorystą, każdy był podejrzany. Oglądałem film z zaciekawieniem, aż do momentu, kiedy Liam dowiaduje się kto za wszystkim stoi. Wtym momencie odniosłem wrażenie że oglądam inny film. O ile motywy tego nauczyciela dalej są dla mnie niejasne, to motywów czarnego nie rozumiem już całkowicie. Do tego scena ze spowolnionym zastrzeleniem terrorysty i nierealne lądowanie. Szczerze mówiąc to zawiodłem się też na tożsamości terrorystów. Liczyłem że sprawcą okaże się Moore lub np. stuardesa, a nie gość, który wystąpił raptem w trzech scenach.
Ja miałem nadzieję, że to większa sprawa, a zamieszani są, główny pilot, ten co z nim gadał przez telefon, nancy, czyli moore, i ta główna stewardesa, i jeszcze dodać z 2 pasażerów i już zupełnie komplet, a tak to wyszło lipnie. Chodzi mi o to, że każdy z nich by go manipulował, bo na dobrą sprawę to co się dzieje, wiedział od nich w większości, no ale cóż, poszli w inną stronę, trochę szkoda.
Nauczyciel i czarny- to byli wojskowi. Tatuś ( chyba tatuś) jednego zginął 11 września i tak się troszczyli o USA i bezpieczeństwo ludzi, ze postanowili porwać samolot, żeby przypomnieć, że w dalszym ciągu źli ludzie czyhają a ochrona jest niewystarczająca. Czarny miał dodatkowy motyw- kasa( on był chyba mniej ideologiczny, bo ginąć nie chciał).
Ja byłam rozczarowana, że to nie jednak Arab. Byłoby to mega przewrotne.
Potwierdzam w 100%! Odniosłem identyczne wrażenie co do końcówki, strasznie nierealistyczna i ciężka do oglądania, bo dobrym początku, trzymającym w napięciu początku!
oddaje bron i odznake pilotowi, a chwile póżniej jakąś ma i celuje nawet, dalej to juz tylko się śmiać można, ale Liam zagrał swietnie napewno
Z tą odznaką i bronią jest dokładnie tak, jak pisze mój przedmówca. Bill przejął je po zamordowanym przez siebie (z tego co pamiętam uduszonym w toalecie) drugim agencie Hammondzie.
Dokładnie po tym jak wszystko jasne kto za wszystkim stoi i film ogląda się jak tani film akcji z van Damem albo Seagelem
Zgadzam się z Tobą choć mnie tak ta końcówka nie drażniła,tylko coś ogólnie w całości czegoś mi zabrakło,tej iskry.Ale i tak film spoko,wiadomo było od początku że będą w nim występowały sceny rodem z filmów s-f,które w normalnym świecie nie mogłyby mieć miejsca i że wszyscy pasażerowie by zginęli.Ale w końcu do nie był dokument na faktach,więc trzeba było oglądać z przymrużeniem oka na to co się dzieje ;).
Ja powiem podobnie, ale jednak trochę inaczej.
Film obejrzałem, bo początek wydał mi się intrygujący. Niestety, potem poziom produkcji obniżał się niczym pułap samolotu podczas lądowania (awaryjnego). Górę brał komponent amerykański, a nie brytyjsko-kanadyjsko-francuski. I tu się, jak sądzę, mniej więcej zgadzamy.
Natomiast nie mam zarzutów co do tożsamości terrorystów. Właśnie całe szczęście, że winną nie okazała się Julianne Moore, bo wtedy wyszłoby schematycznie do kwadratu.
Twórcy spaprali dobry pomysł na film. Szkoda.